moje (?) życie
12 maja 2023, 20:00
Było kilka momentów, w których to nie do końca ja decydowałem o swoim dalszym życiu.
1. Przed trzecią klasą szkoły podstawowej. Przenosiliśmy się z rodziną z mieszkania w bloku do domu. Moja dotychczasowa szkoła i klasa nie były jakakieś szczególnie super, ale pamiętam, że nie chciałem się przenosić. Pamiętam przekonywanie mnie, że w nowej szkole jest m.in. duża szkoła gimnastyczna, ale nie pamiętam co jeszcze. Koniec końców "zgodziłem się". Stara szkoła nie była specjalnie daleko, mogłem ją skończyć i docierać tam codziennie, pieszo. Start w nowej był dość trudny. Po latach dowiedziałem się też co mówiono o moim odejściu ze starej szkoły, w której nie zdążyłem nikomu powiedzieć o swoim odejściu. Mówiło się, że uciekłem, stchórzyłem itp. a tak nie było. Kilka osób znałem tam jeszcze z przedszkola, kilka nawet lubiłem. Myślę, że mimo wszystko byłoby mi tam dobrze, mimo tych kilku osób nastawionych nieprzyjaźnie do mnie.
2. Wybór liceum. Chciałem od razu iść tam, gdzie kilka lat temu był mój starszy brat. Ale rodzice zdecydowali za mnie, że mam iść do tego uchodzącego za bardziej prestiżowe. To był jeszcze czas egzaminów do liceum. Zdawałeś tam, gdzieś chciałeś się dostać. Poszedłem tam gdzie chcieli rodzice. Nie dostałem się, zabrakło mi z pół punktu. Po takim niedostaniu się następowało kombinowanie, szukanie wolnych miejsc. Liceum gdzie ja chciałem iść nie przyjmowało nikogo z zewnątrz, przyjmowali tych, którzy u nich zdawali. Podsłuchałem rozmowę rodziców. Mówili: "no i dostałby się tam". Poszedłem do liceum gdzie lądowali różni odrzutkowie z innych liceów.
3. Zmiana liceum. Po roku nauki rodzice zdecydowali, że przeniosę się do liceum, do którego sam chciałem iść. Tyle, że ja już nie chciałem. Miałem znajomych, niektórych bardzo w porządku. Ale pamiętam słowa matki do mnie, że nie ma dyskusji. Po skończeniu 1. klasy napisałem podanie, zostałem przyjęty. Znów nie pożegnałem się z nikim z poprzedniej szkoły, znów mówiono o mnie różne rzeczy, które do mnie docierały.
4. Wybór studiów. To był czas, gdzie wszędzie były jeszcze egzaminy wstępne na uczelnie. Zdawałem w kilka miejsc, do większości się nie dostałem. Trochę bez wiedzy rodziców zdawałem też do mojego rodzinnego miasta, na niezbyt prestiżową w skali kraju uczelnię i studia tylko licencjackie, a nie magisterskie. Na korytarzu przed egzaminem ustnym był ścisk i hałas. Potem dowiedziałem się, że było tam mnóstwo kandydatów na jedno miejsce. Zdawałem... i dostałem się tam. Byłem z siebie dumny. Nic z tego, nie pójdziesz tam, pójdziesz na prywatne studia do dużego miasta.
5. Zmiana mieszkania w czasie studiów. Na 3 roku udało mi się znaleźć świetne mieszkanie, dobry dojazd do centrum, wynajmowane od kolegi ze studiów, który dostał je w spadku po zmarłej ciotce. Mieszkałem tam z innym kolegą ze studiów. Była to kawalerka, pokój, kuchnia, łazienka, przedpokój, ale czułem się tam dobrze. Koszt też nie był duży. Po jakichś dwóch latach rodzice uznali, że po co mam komuś płacić za wynajem, jak oni mogą kupić mieszkanie. No, kupili, na totalnym wygwizdowie, od dewelopera cieszącego się złą sławą, początkowo mieszkałem tam z bratem, zanim on nie dostał części pieniędzy od rodziców na własne mieszkanie, a częściowo wziął na nie kredyt (w dużo lepszym miejscu).
Co łączy wszystkie te przypadki - nie miałem nic do gadania, albo tak mi się wydawało, że nie miałem. Głupie myślenie typu: "to my cię utrzymujemy, to my decydujemy, masz się nas słuchać". Teraz postawiłbym się bez zastanowienia w każdej z tych sytuacji. I jestem pewien, że każde postawienie na swoim istotnie wpłynęło by na moje życie.
Dodaj komentarz